Kategoria: SAVOIR-VTVRE bez tajemnic
Czego się w prezencie nie daje?

Czego się w prezencie nie daje? Przede wszystkim przedmiotów o charakterze intymnym. Mamy tu często do czynienia z żałosną aktywnością różnych „dowcipnisiów”: ktoś przynosi damskie figi w siedmiu kolorach na siedem dni tygodnia, ktoś jeszcze dowcipniejszy dokonuje zakupu w sex shopie… Reakcje świadków wręczania takich prezentów jeszcze zachęcają do dalszych wyczynów. Obdarowany (częściej obdarowana) niepewnie coś bąka, otoczenie czuje się w obowiązku uśmiechnąć, bo inaczej powiedzą, że się nie zna na żartach… Pouczać nie sposób, bo można zepsuć całe spotkanie, jesteśmy jeszcze w przedpokoju… Wątpliwy sukces żartownisia. Są i u nas już specjalne sklepy z gadżetami służącymi „rozbawianiu publiczności”. Kupić można „worek śmiechu”, który rechocze parę minut, maski na twarz w kształcie pośladków, nocniczki z zawartością (z tektury). Aż dziwne, że tyle osób uważa te obrzydlistwa za coś śmiesznego!
Nie wolno pieniędzy marnować

Takie rozwiązania dyktuje więc życie, nie wolno tych pieniędzy zmarnować. W efekcie można zobaczyć pana młodego nerwowo sumującego w kącie wpływy złotówkowe. Trudno, na wiejskim weselu gości bywa po parę setek, a młodych czeka nie tyle podróż na Karaiby, co konieczność wynajęcia mieszkania albo budowy domu. Zresztą, w kręgu „swoich” nie ma co krępować się takimi umowami dziś my organizujemy wesele, jutro przyjdzie kolej na sąsiadów. A jeśli w dodatku pan młody to siostrzeniecstudent, który nie ma za co wykupić karty stołówkowej? Nie wypada się wahać. I jeszcze uwaga drobniejsza, natury poniekąd estetycznej. Chodzi o ilość przedmiotów, które „taszczymy” komuś na imieniny. Często widać podejrzany bałagan: butelka wódki i komplet mydełek. „Dokupili, żeby jeszcze coś dodatkowo dołożyć” myślą doświadczeni obdarowywani. Są pewni, że przekalkulowaliśmy, bo „wypada” jeszcze coś dać, bo jakąś tam kwotę należało wysupłać. Bardzo to prowincjonalne uczuć nie przelicza się na złotówki. Nie ma też sensu jakakolwiek reguła rewanżu „kwotowego”. Może być jeden przedmiot, ale z szykiem. Może być prezent za pięć złotych, ale zabawny.
Czy prezent nie popadnie w kolizję z lokalnymi zwyczajami

Warto zawczasu pomyśleć, czy prezent nie popadnie w kolizję z lokalnymi zwyczajami. Za granicą to kłopot szczególny, choć usprawiedliwiany. Pewnego razu znalazłem się tam na spotkaniu popołudniowym, a zatem niezobowiązującym, i okazało się, że to „zrzutka” znana u nas z bali szkolnych… Nie przyszłoby mi to do głowy! Stałem na środku przedpokoju z pustymi rękami… U nas też jednak są kłopoty, szczególnie przy okazji wesel na wsiach. Na prowincji przyjął się obyczaj dawania z tej okazji gotówki, co w znanych mi przypadkach zapowiadano od razu przy zapraszaniu (reprezentant państwa młodych przekazywał takie ich życzenie). Ma to racjonalne przesłanki. Wiadomo, że gdyby sprawę prezentów puścić na żywioł, w domu weselnym mogłoby się znaleźć np. trzynaście żelazek z nawilżaczem. A przecież prezent ślubny to jak na miejscowe standardy duży wydatek.
Szczególnie ostrzec należy przed wręczaniem chryzantem

Szczególnie ostrzec należy przed wręczaniem chryzantem, mimo że są już gatunki niezwykłej piękności, tak odmienne od tradycyjnie cmentarnych, że trudno jedne i drugie skojarzyć. Reakcje obdarowanych tymi pięknymi, nowymi gatunkami bywają histeryczne, aż przykro patrzeć (a miałem okazję!). Czy z tego wynika, że i na pogrzeb nie można pójść z kwiatami o żywych barwach, że np. szarfy muszą być fioletowe lub czarne? Nie, nie tylko doborem kolorów demonstrujemy nasze uczucia wobec zmarłego, po cóż więc upierać się przy tej tradycji.